Ośrodek kolonii letnich należał do jednej z największych organizacji charytatywnych w Polsce. Rocznie wypoczywało w nim kilkaset dzieci z Polski i Litwy. Do dyspozycji dzieci był duży plac zabaw, świetlica i stołówka.
Historia kolonii letnich w Polsce sięga końca XIX wieku. Wówczas korzystały z nich dzieci pochodzące z biednych warszawskich rodzin.
W czasach PRL organizacja kolonii była ogromnym przedsięwzięciem socjalnym. Po „słońce i zdrowie” nad morze, w góry i nad jeziora wyjeżdżały dzieci pracowników dużych zakładów pracy. Każdego letniego dnia tysiące dzieci opuszczało ulice miast przemysłowych jadąc na wczasy. W 1951 roku z kolonii letnich skorzystało blisko milion małych wczasowiczów.
Gimnastyka, świeże powietrze i jak najwięcej sportu i zabawy – wszystko po to, by wyrwać się z dusznych miejskich podwórek.
Odwiedzony przez nas opuszczony ośrodek kolonii letnich mieści się w otoczeniu lasów w pobliżu rzeki. Kąpiele w rzece i plażowanie miało być alternatywą dla kolonii nad morzem. W ofercie kajakarstwo, spacery po lesie oraz zbieranie grzybów. Istniała również możliwość korzystania z basenu w pobliskim ośrodku wypoczynkowym.
Dzień z życia kolonisty – list do domu.
„Po obiedzie była cisza, ale to nie była cisza tylko wrzask. Za rozrabianie Pani nie pozwoliła pisać listów na ciszy, ale ja nie rozrabiałam więc uważam, że mogę. –Tak zaczyna się reportaż z kolonii według listów jej uczestniczek – Nasza „Stara” jest młoda i nawet bardzo miła. Trzecia grupa ma fajną wychowawczynię – ruda i wszystko wie. Jest tutaj taki kierowca, Pan Janusz, który podrywa naszą Panią, ale ona nie zwraca na niego uwagi. Pan Janusz jest nawet przystojny, choć dla mnie trochę za mały. Bardzo wygadany. Uczy nas różnych gier i pokazuje sztuki. Połowie naszej grupy Pan Janusz bardzo się podoba. Obiady nawet niezłe. Jem zupę, tylko bez skwarków. Ciągle chodzimy do lasu i z lasu. Poziomek jest dużo. Raz uzbierałam cały ogromny kubek. Dziś znowu poszliśmy do lasu i z lasu. Obok jest piękny staw, ale nie dają się w nim kąpać, bo ponoć zakażalny. Można dostać liszai. Myślę, że to bujda. Raz kąpali się tam jacyś panowie. Jeden chciał się popisać jak pływa i pękła mu gumka w majtkach. Co zobaczyłyśmy, to się sami domyślacie. W piątek urządzamy ognisko. Błagam, przyślij mi ekspresem białe lakierki. Muszę ładnie wyglądać, bo prowadzę konferansjerkę. Przyślij jeszcze latarkę i gumę do żucia. Całuję Was wszystkich.”
Źródła: PKF 30/51 1951-07-18, PKF 35/53 1953-08-12, PKF 31A/67 1967-07-25
Ośrodek kolonii letnich – URBEX luty 2018
Text: Atlantis & Pavko
Foto: Atlantis, J., EJKSZ, Pavko