Jeden z największych zakładów zbożowych powstał w 1955 roku. Dla mieszkańców wsi, na której terenie się znajduje, PZZ był największym i często jedynym pracodawcą. W latach świetności zatrudnionych było 300 osób (wieś liczy 1000 mieszkańców!). Powierzchnia to aż 8ha. Cały kompleks jest widoczny już z daleka. Najciekawszym elementem są oczywiście ogromne silosy zbożowe z elewatorem zbożowym – pojemność zbiorników waha się w granicach 50 000 ton, wysokość sięga 13 pięter. Przedsiębiorstwo było jednym z najnowocześniejszych zakładów zbożowych w kraju, maszyny importowane były ze Szwajcarii i Niemiec. Kaszarnia dostarczała 75 ton kaszy na dobę, a młyn – 300 ton mąki. Pracownicy pracowali na 3 zmiany. Po okresie żniw, kiedy przypadał szczyt skupu zboża, miejsce tętniło życiem. Między halami rozciągały się taśmociągi, którymi podawano zboże. PZZ posiadał nawet własną bocznicę kolejową i oczyszczalnię ścieków.
Po transformacji gospodarczej i przejściu we własność prywatną, PZZ zaczął popadać w długi. 22 września 1999 roku maszyny przestały działać – elektrownia odcięła prąd. Najcenniejsze urządzenia wywieziono, a dach wynajęto w celu umieszczenia na nim anten telefonii komórkowej. Gdy z zakładu wyniesiono wszystko, co miało jakąś wartość, rozpoczęła się grabież na szeroką skalę. W ścianach i podłogach powstało mnóstwo sporej wielkości dziur, które miały ułatwić zrzucanie rozmontowanych części z dużej wysokości. Zniknęło dosłownie wszystko, ukradziono szyny kolejowe, części zbrojeń.
PZZ przestał działać w 2000 roku, ostatecznie został zlikwidowany w 2009. Tereny wystawiono na sprzedaż za ponad 2 500 000 zł. Właścicielem po części był Skarb Państwa (był w posiadaniu 25%), 60% była w rękach prywatnych, a 15% należała do pracowników. Większość byłych pracowników uważa, że upadkowi firmy można było zapobiec. Ministerstwo zaś stwierdziło, że z uwagi na pozbawienie spółki majątku, przeprowadzenie postępowania upadłościowego i dokonanie likwidacji było niemożliwe. Przez długi czas pracownicy starali się chronić teren przed złodziejami i szabrownikami, jednak nie było to możliwe na tak ogromnej powierzchni. Może gdyby przeprowadzenie upadłości w odpowiednim czasie udało się, znalazłby się kupiec (chętnym do przejęcia zakładu był już w latach 90 właściciel dobrze prosperującego zakładu zbożowego, jednak nie otrzymano zgody na przejęcie). PZZ jest dziś przykładem zmarnowania niezwykłego potencjału, dla mieszkańców będąc już jedynie historią. W 2011 rozstrzygnięto przetarg na sprzedaż zakładów, ale niestety nikt nie potrafi powiedzieć nic więcej o nowym inwestorze i jego planach.
Dojazd na teren obiektu i wejście bezproblemowe. Aby wejść na najwyższe piętra należy udać się do jedynej czynnej klatki schodowej z boku budynku. Ważne jest by zachować ostrożność i pamiętać o wszechobecnych dziurach w podłodze (o randze niebezpieczeństwa można się przekonać na najwyższym piętrze – wystarczy do jednej z dziur wrzucić kamyk). Widok z najwyższego dostępnego piętra jest imponujący! Wejście na dach niemożliwe i przez wzgląd na alarm ryzykowne – na dachu znajduje się mnóstwo anten.